Tańcząca z duchami

Oboje rodzice byli niespełnionymi artystami i całe swoje ambicje ulokowali w dzieciach. Cel osiągnęli, gdyż nie tylko Shirley, ale także jej młodszy brat Warren Beatty stał się gwiazdą światowego kina. Ceną zapłaconą za sukcesy była jednak utrata dzieciństwa.

Tańcząca z duchami Shirley od czwartego roku życia chodziła do szkoły baletowej. Z zajęć często wracała zapłakana, z posiniaczonymi, a bywało, że z krwawiącymi stopami. Na szczęście nie brakowało jej talentu i jeszcze jako nastolatka zaczęła występować w teatrach na Broadwayu. Niestety, była zbyt wysoka (170 cm), miała zbyt duże stopy i reżyserzy zapowiedzieli, że nigdy nie zostanie primabaleriną.
– Czy ktoś widział tak wyrośniętego łabędzia albo Kopciuszka? – pytali złośliwie.

Tańczyła jednak na tyle dobrze, że została dostrzeżona przez łowców talentów z Hollywood. Z jej urodą i wdziękiem znakomicie nadawała się do ról w filmach muzycznych.  Przebijała się bardzo szybko. Grała role lekko zbzikowanych dziewcząt, które nie grzeszą inteligencją, ale potrafią omotać każdego mężczyznę i zawsze wyjdą na swoje.

Podobnie zachowywała się w życiu prywatnym. Zyskała opinię jednej z najbardziej rozrywkowych i bezpruderyjnych aktorek, przez jej sypialnię przewinęły się dziesiątki adoratorów. Ani im, ani jej nie przeszkadzało, że była mężatką. Wbrew woli rodziców w wieku 20 lat wyszła za mąż za Stevena Parkera, wytwornego przystojniaka, który oczarował ją opowieściami o swym niezwykłym życiu. Był synem dyplomaty, dzieciństwo spędził w Tokio, podczas II wojny światowej walczył z Japończykami, jego oddział jako pierwszy wszedł do zniszczonej przez bombę atomową Hiroszimy.

Zafascynowana tymi historiami zgodziła się, by ich córce nadać japońskie imię Sachiko. Krótko po ślubie Steven wyjechał do Japonii, Shirley została w Hollywood i koiła samotność w objęciach wciąż nowych kochanków. Chętnie zgodziła się, by córka została z ojcem. Usprawiedliwiała się przed sobą i dziennikarzami, że chciała ją ochronić przed porwaniem przez mafię. Trudno w to uwierzyć, gdyż MacLaine była zaprzyjaźniona z Frankiem Sinatrą, który miał doskonałe stosunki z bossami półświatka. Spotykała się zresztą z nimi na szampańskich imprezach w jego rezydencji, więc jeśli coś groziło Sachiko, to raczej nie knowania gangsterów, lecz brak zainteresowania ze strony wiecznie rozbawionej i zapracowanej matki. 

reklama
Źródło: Wróżka nr 8/2006
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl