Słodko-gorzki

Jest kolczasty i nieprzystępny. Na wsiach wierzono, że jałowiec odstrasza diabła, a wraz z nim zarazy.

Słodko-gorzki Już sam zapach kłującego drzewka zabija zarazki, dlatego igiełki palono kiedyś jak kadzidła w pokojach chorych. Naukowcy skrupulatnie wyliczyli, że w czasie upału hektarowa plantacja jałowców wydziela aż 30 kg lotnych substancji o działaniu antyseptycznym i bakteriobójczym.

Jałowiec jest kuzynem cyprysa, choć trudno w to uwierzyć, bo śródziemnomorski krewniak ma mięciutkie łuskowate listki. W naszym znacznie ostrzejszym klimacie krzak musiał odziać się w ostre, odporne na mrozy igiełki. Tylko pokrojem korony przypomina ciepłolubny krzew – najpiękniejsze leśne jałowce wyrastają na strzeliste, potężne kolumny. Ale i one muszą mieć dużo słońca, by osiągnąć słuszną posturę. Rosną zresztą bardzo wolno, ponadtysiącletni okaz we Francji ma pień zaledwie 16-centymetrowej średnicy. Jest za to zdrowy jak rydz, bo żaden robak nie kwapił się do gryzienia nasączonego olejkami aromatycznymi drewna. Nie gniło więc i nie próchniało. I to dlatego od starożytności drewno jałowcowe uchodziło za najcenniejsze – budowano z niego świątynie, pałacowe dachy, skrzynie na cenne szaty (ostra woń nie podoba się też molom).

Jego wielkim atutem były i są wyjątkowo małe wymagania pokarmowe. Rośnie na suchej, wypalonej ziemi, nawet na wydmach albo w wyjałowionych lasach sosnowych (stąd imię jałowiec). Nie boi się suszy ani ostrych zim, wszak przetrwał wielkie zlodowacenia. Mało tego – pomaga rosnąć innym. W jego towarzystwie szybciej wzrastają młode sosenki, garną się do niego grzyby. Wszystko to za sprawą igliwia, które rozkłada się prędzej niż u innych drzew, zamieniając się w żyzną próchnicę.

reklama

U nas jednak jałowce zwykle są rozczochranymi krzewinkami, a z ich pni można było wystrugać co najwyżej fajeczkę do pykania w zimne jesienne wieczory. Nadawały się za to świetnie do celów magicznych i leczniczych. Właśnie z tych kolczastych drzewek panny wróżyły sobie, za kogo wyjdą za mąż. Największe prawdopodobieństwo miały oczywiście przepowiednie andrzejkowe. Wtedy to czekające na męża dziewczyny biegły do lasu i z zamkniętymi oczami zanurzały lewą rękę, tę od serca, w gęstwinę kolek.

Zrywały gałązkę i gnały do domu, by sprawdzić, co przyniesie los. Zielona oznaczała kawalera, zbrązowiała – wdowca, a uschnięta – starca. Na szczęście doświadczone panny znały tajemnicę jałowca – otóż każdy okaz przy pniu jest porośnięty podeschniętymi kolkami, a zielone są jego zewnętrzną okrywą. Po szczęście nie trzeba więc było sięgać zbyt głęboko, żeby nie pokłuć sobie zanadto rąk.Jego igiełki były ulubionym składnikiem kadzideł, zarówno sporządzanych przez wiejskie babki, jak i uczonych herborystów przy klasztorach.

Wonnym dymem wykurzano złego ze wszystkich zakamarków zarówno w domach, jak i kościołach. Na wieść o nadciągającej zarazie ludzie szli do lasu, żeby naciąć jałowca. Palono go potem w kominkach, okadzano jego dymem krowy, kozy i świnie, żeby nie imało się ich choróbsko. Do dziś jałowcowy aromat można wyczuć w rozmaitych kadzidłach palonych podczas nabożeństw. W ludowej medycynie wykorzystywano kiedyś cały krzew. Robiono nalewki na igiełkach i jagodach (pomagały przy bólach brzucha, stawów). Słodko-gorzki żywiczny smak doskonale pasował do mięsnych potraw, bigosów, marynat, wędzenia, kiszonej kapusty. Natomiast chrust układano pod stogami, żeby do siana od spodu nie dobierały się myszy.

Dziś pomocą służą nam głównie jagody. W pierwszym roku po kwitnieniu są zielone, dojrzewają dopiero na drugą lub trzecią jesień. Nabierają wtedy ciemnogranatowego koloru. Takie właśnie powinniśmy zbierać, jeśli chcemy zaopatrzyć domową apteczkę w skuteczny naturalny antybiotyk zwalczający grypę i podobne infekcje. Takie też najlepiej nadają się na korzenną przyprawę w kuchni oraz na wszelkiej maści borowiczki, dżiny i jałowcówki, które uchodzą za regionalne napitki jak Europa długa i szeroka.
Na jałowcowe dożynki wybieramy się po pierwszych przymrozkach, najlepiej we wrześniu lub październiku. Jagódki suszymy bardzo dokładnie, często przesypując. Trzymamy szczelnie zamknięte; swoje właściwości zachowują przez trzy lata. Jeśli jednak zależy nam na zbieraniu jagód do wysiania, musimy wybierać czerwonawe. Gdy zdążą ściemnieć, oznacza to, że zapadły w okres spoczynku i nie wykiełkują wiosną, ale dopiero za kilka lat. Chyba że wcześniej zjedzą je myszy lub nornice.


Joanna Halena

Aromatyczne przepisy


JałowiecPiwo Kozicowe

Piwo kozicowe to bezalkoholowy napitek regionalny wytwarzany w Puszczy Kurpiowskiej. Zamiast słodu ze zbóż używa się szyszkojagód jałowca pospolitego.

Weź:
• 15 litrów przegotowanej wody
• 1 kg jagód jałowca,
• 2 garście chmielu
• 1 litr miodu
• 2 kg cukru
• świeże drożdże

Zrób wywar z pogniecionych i gotowanych jagód jałowca, dolej wywar z chmielu, miodu i cukru. Zmieszaj z wodą, dodaj drożdże i odstaw, żeby sfermentowało, w szczelnie zamkniętym naczyniu. Po dwóch-trzech dniach nadaje się do picia. Wyśmienite na upały.

Jagody jałowcaKuracja księdza Kneippa
Ponoć rewelacyjnie chroni przed przeziębieniami. Trzeba codziennie gryźć jagody jałowca – zacząć od jednej, skończyć na 12, a potem znowu zmniejszać dawkę do jednej dziennie.

Syrop na nerki
Dojrzałe owoce trzeba zmiażdżyć, ale tak, żeby nie uszkodzić pestek. Przesyp do garnka, zalej zimną wodą, żeby zakrywała jagody, gotuj pół godziny, przecedź przez sito, odciśnij.
Ekstrakt gotuj na wolnym ogniu, dosyp cukru. Gdy zgęstnieje, dodaj trochę czerwonego wytrawnego wina. Doskonały naturalny lek na kolkę nerkową. Oczyszcza, działa moczopędnie.

Wino Jałowcowe
Szklankę rozgniecionych jagód zalej litrem czerwonego wytrawnego wina i odstaw w słoju na słoneczne okno. Nalewka jest gotowa po dwóch tygodniach – nie zlewamy jej jednak, lecz odlewamy ze słoja. Pijemy małym kieliszkiem, zawsze rozcieńczamy wodą (w proporcji 1 : 1). Pomaga na wzdęcia, przy bólach żołądka i wątroby.

Źródło: Wróżka nr 10/2009
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl