Walter

Kiedy młodziutki (przyszły) święty Walter przestępował bramy klasztoru benedyktyńskiego w Rebais, musiał być bezgranicznie szczęśliwy.

Wreszcie miało się spełnić jego marzenie o spokojnym, niemal pustelniczym życiu, o dniach wypełnionych ciszą, modlitwą i studiowaniem ksiąg. Niestety, po kilkunastu latach samotniczej sielanki opuściło go szczęście. Wszystko dlatego, że był zbyt cnotliwy. Jako że o „świętym” mnichu z Rebais mówiono już w całej Francji, Walter został powołany na opata nowo powstałego klasztoru w Pontoise.

Z oporami przyjął ten niechciany zaszczyt, a wkrótce okazało się, że popełnił pomyłkę swojego życia. Nie dość bowiem, że nie umiał i nie chciał nikomu szefować, to jeszcze lokalni braciszkowie okazali się bandą grzeszników lekce sobie ważących surową regułę benedyktyńską oraz cnotliwego opata. Po kilku latach bezskutecznych zabiegów o zwolnienie go ze stanowiska, zdesperowany Walter… zbiegł do klasztoru w Cluny, gdzie chciał doczekać końca swoich dni jako zwykły mnich. Co prawda wrócił do Pontoise na wyraźny rozkaz papieża, ale po jakimś czasie dał nogę po raz drugi.

Tym razem schronił się w pieczarze na wyspie, na rzece Loarze. Spędził w swojej pustelni kilkanaście cudownych, spokojnych miesięcy, potem jednak został rozpoznany przez jednego z pielgrzymów i zmuszony do powrotu.

Niezrażony powędrował do Rzymu, by osobiście wręczyć papieżowi pisemną rezygnację z urzędu. Bez skutku. Po tej porażce Walter wreszcie pogodził się z losem. Wrócił do Pontoise i ostro wziął się za braciszków. Nie stchórzył nawet, kiedy banda zbuntowanych podwładnych pobiła go i uwięziła na jakiś czas w celi. Po kilku latach w klasztorze zapanował spokój, a Walter, zanim zmarł w 1095 roku, zdążył jeszcze dopilnować powstania klasztoru benedyktynek w Beaucourt.

reklama


Szkoda, że nasz święty tak długo opierał się wpływowi energii płynącej z jego imienia. Przecież starogermański Walter to nikt inny, jak „panujący nad wojskiem/narodem”, czyli regularny dowódca. Stąd autorytatywność współczesnych Walterów, ich upór, bezkompromisowość i potrzeba bycia na widoku, w centrum uwagi.

Walterowie to osoby spontaniczne, wręcz porywcze – decyzje podejmują intuicyjnie, bez roztrząsania licznych „za i przeciw”. Są pełni ufności we własne siły i… sprzyjające im szczęście.

Niestety, przegrywanie i przyznawanie się do błędów przychodzi im z ogromnym trudem, więc zdarza im się brnąć w ślepy zaułek z uporem godnym lepszej sprawy. Do energii tego władczego imienia dokłada się TRÓJKA, liczba ambicji, sukcesu; patronka kapitanów, prezesów i gwiazd mediów. Dzięki niej Walterowie odczuwają potrzebę „dawania z siebie wszystkiego”.

Jej zawdzięczają swój niezaprzeczalny urok, dar przekonywania innych do swoich racji, pragnienie sławy, ale i skłonność do przechwałek. Walter to zazwyczaj osobnik działający w imię maksymy „tu i teraz”. Decyzje podejmuje szybko, jest niecierpliwy, mówi to, co myśli bez zastanowienia i (niestety) bez liczenia się z uczuciami innych. Nie trawi podchodów oraz intryg. Jest urodzonym optymistą i nie potrafi długo się smucić ani chować urazy.

Najlepszym kandydatem na Waltera będzie Baran, zaraz potem Strzelec i Lew. To silne imię doda zdecydowania i rozmachu Wagom, Bykom oraz Wodnikom, wiele pożytku będą miały z niego Bliźnięta, Skorpiony, a nawet Ryby. Czego nie można powiedzieć o lubiących spokój, statecznych Pannach, Rakach i Koziorożcach.

Znany Walter: Walter Murch (Rak) Amerykański montażysta dźwięku, laureat Oscarów za montaż dźwięku do „Czasu Apokalipsy” Francisa Forda Coppoli, a także „Angielskiego pacjenta” Anthony’ego Minghelli.


WK

Źródło: Wróżka nr 11/2009
Tagi:
Już w kioskach: 2020

Pozostań z nami w kontakcie

mail fb pic YouTube

sklep.astromagia.pl